Z całego archipelagu Wysp Kanaryjskich, największe emocje budziły we mnie zawsze Lanzarote i Fuerteventura. Być może dlatego, że gdzieś podświadomie najbardziej pasowały mi do nich określenia: surowa, dzika, opustoszała. A że jestem czasem przekorna, zachwyciłam się i zapragnęłam tego, co inni mogliby uznać za mało wartościowe i nieciekawe. I tak odbyłam swoją pierwszą międzyplanetarną podróż.
Czy macie czasem tak, że jedziecie na wakacje, cieszycie się ze słońca, podziwiacie architekturę nowego miejsca i chociaż jesteście gdzieś pierwszy raz, to jednak coś nie gra? Niby nowe, ale jakby znajome? No bo przecież ile można oglądać białe domki,
kamienne budowle sprzed kilkuset lat,
czy szerokie, prawie puste plaże z palmami i nieskażony błękit nieba?
Ilu z Was widziało kaktusy w kwiaciarni, ogrodzie botanicznym lub u kolegi na parapecie?
Może nawet zdarzyło się Wam trafić do małego miasteczka, które w środku tygodnia zdawało się być równie wymarłe,
jak to smętarzysko.
Czy szukacie wciąż nowych plaż, które będą miały w sobie to coś, co pozwoli je zapamiętać inaczej? Wyjątkowych pod względem koloru piasku, położenia, wysokości fal.
Czy szukacie nowych kolorów wody, bo niebieski - mając nawet 100 odcieni - jednak nadal jest niebieski?
A co, gdybym Wam powiedziała, że jeśli wybierzecie właściwą drogę, możecie trafić do zupełnie innego świata?
Zapraszam Was do miejsca, w którym trudno o błękit nieba i zieleń drzew. Takiego, w którym próżno szukać śladów życia, ponieważ dobowe wahania temperatury sięgają 20 stopni, dlatego ani jaszczurki, ani nawet ptaki tu nie zaglądają. Ale jest coś innego: cisza. Absolutna cisza. Widzieliście film „Marsjanin”? Krajobraz z planety, którą zagrała jordańska pustynia Wadi Rum, można spotkać też w innym miejscu. I ja tam bardzo chciałam trafić.
Dlatego nie pokażę Wam mapki z trasą i nie będę opowiadać o tym, ile kilometrów pokazał licznik, ani o tym, że wypożyczenie auta w Cabrera Medina jest bezproblemowe.
;) Nie pokażę Wam kolorowych zdjęć pysznego jedzenia, ani nie będę opowiadać o tym, ile ono kosztuje i dlaczego warto zrobić zakupy w Dino.
;) Nie zrobię tego, bo wszystkie te informacje znajdziecie tutaj na forum. Nie pokażę Wam też zdjęć z hoteli, nie polecę miejsca na nocleg. I nie opowiem też, jak uprawiać ziemniaki w trudnych warunkach.
;)
Kaktusy to oczywistość na Lanzarote, ale tego cmentarzyka się nie spodziewałem
:) mam zdjęcie, które zrobiłem 2,5 roku temu - podobne do Twojego pierwszego, na którym jest cmentarzyk. Można jednak dostrzec, że kilka rekwizytów się przemieściło
:)
Morro Jable jest fajne pod warunkiem, że nie mieszkasz w tej części turystycznej, którą ja osobiście poznałam tylko wjeżdżając lub wyjeżdżając z miasteczka - typowe wielkie molochy położone wzdłuż ulicy/deptaka z infrastrukturą typu centra handlowe, nastawione na masowego turystę. Jak się mieszka na staróweczce to masz zupełnie inny klimat - miejscowe sklepiki, lokalsi, fajne knajpki, do tego plaża prawie pusta, bez kolorowego badziewia i majfriendów;-)
Fajnie, ze nie pisałaś o hotelach, jedzeniu itp., bo, tak jak pisałaś, można to znaleźć w innych częściach forum. Jednak zdjęcia są super. Wydawałoby się, że nie ma co fotografować np. kaktusów, ale Twoje zdjęcia pokazują ich różnorodność i urodę. Fajne też są zdjęcia i opis Marsa na Ziemi
:lol: Duży plus za humor w relacji.
@LaVarsovienneRównież uważam Morro Jable za najlepszą bazę na wyspie, oczywiście tę najstarszą część choć do miana starówki jej daleko( nie ma nawet 100 lat). Są tam fajne klimatyczne hoteliki, sporo fajnych knajp z typowo hiszpańskim jedzeniem, znakomita plaża, no i blisko do fantastycznej Cofete i uroczego El Puertito. Tak zwaną strefę hotelową pominę milczeniem.
Czy macie czasem tak, że jedziecie na wakacje, cieszycie się ze słońca, podziwiacie architekturę nowego miejsca i chociaż jesteście gdzieś pierwszy raz, to jednak coś nie gra? Niby nowe, ale jakby znajome? No bo przecież ile można oglądać białe domki,
kamienne budowle sprzed kilkuset lat,
czy szerokie, prawie puste plaże z palmami i nieskażony błękit nieba?
Ilu z Was widziało kaktusy w kwiaciarni, ogrodzie botanicznym lub u kolegi na parapecie?
Może nawet zdarzyło się Wam trafić do małego miasteczka, które w środku tygodnia zdawało się być równie wymarłe,
jak to smętarzysko.
Czy szukacie wciąż nowych plaż, które będą miały w sobie to coś, co pozwoli je zapamiętać inaczej? Wyjątkowych pod względem koloru piasku, położenia, wysokości fal.
Czy szukacie nowych kolorów wody, bo niebieski - mając nawet 100 odcieni - jednak nadal jest niebieski?
A co, gdybym Wam powiedziała, że jeśli wybierzecie właściwą drogę, możecie trafić do zupełnie innego świata?
Zapraszam Was do miejsca, w którym trudno o błękit nieba i zieleń drzew. Takiego, w którym próżno szukać śladów życia, ponieważ dobowe wahania temperatury sięgają 20 stopni, dlatego ani jaszczurki, ani nawet ptaki tu nie zaglądają. Ale jest coś innego: cisza. Absolutna cisza.
Widzieliście film „Marsjanin”? Krajobraz z planety, którą zagrała jordańska pustynia Wadi Rum, można spotkać też w innym miejscu. I ja tam bardzo chciałam trafić.
Dlatego nie pokażę Wam mapki z trasą i nie będę opowiadać o tym, ile kilometrów pokazał licznik, ani o tym, że wypożyczenie auta w Cabrera Medina jest bezproblemowe. ;) Nie pokażę Wam kolorowych zdjęć pysznego jedzenia, ani nie będę opowiadać o tym, ile ono kosztuje i dlaczego warto zrobić zakupy w Dino. ;) Nie zrobię tego, bo wszystkie te informacje znajdziecie tutaj na forum. Nie pokażę Wam też zdjęć z hoteli, nie polecę miejsca na nocleg. I nie opowiem też, jak uprawiać ziemniaki w trudnych warunkach. ;)
Zapraszam do Parku Timanfaya.